poniedziałek, 20 lutego 2017

15

Mikołaj 

   Dostałem wiadomość od Blanki żebym przyjechał. Po buziaku wywnioskowałem, że może jest napalona albo coś. Jednak nie, chciała żebym zobaczył "nasze" dziecko.
- O kurwa, jaki fajny.- zawołałem na widok psa.
- Fajna.- poprawiła mnie i schyliła się po nią.
- Kupili ci w końcu?- pogłaskałem szczeniaka.
- No co ty. Ukradłam sąsiadom.- spojrzałem na nią z uniesioną brwią bo z jej możliwościami mogłaby to zrobić.
- Eee..
- Przecież żartuję. Przytrzymaj ją.- wziąłem maleństwo na ręce. a moja dziewczyna poszła po papier żeby posprzątać po psie.- Znalazłam ją w parku jak biegałam.
- Ty biegałaś?!- spojrzałem na nią zaskoczony, a jej mina bezcenna.
- Serio, kurwa?! To cię najbardziej zdziwiło?
- Tak.- odpowiedziałem śmiejąc się.
- Idiota. Pojedziesz ze mną do weterynarza i do sklepu? Chciałam jej kupić parę rzeczy.
- Nie ma problemu.- wyszliśmy z domu, a ja po chwili znów zacząłem.- A więc biegałaś?
- Dziwi cię to tak?- spojrzała na mnie.
- W sumie trochę bo po co ci?
- Żeby mieć ładną figurę. Tylko ty masz być aktywny w tym związku?- podszedłem do niej i nachyliłem się.
- Jesteś tak zajebista, a chcesz się poprawiać? Przecież ja nie dam rady odganiać od ciebie chłopaków.- pocałowałem ją.

   Poszliśmy do pobliskiego sklepu zoologicznego i przypomniało mi się o co miałem zapytać Blanki.
- Kochanie?
- Tak?- spojrzała na mnie kiedy klęczała przy obrożach.
- Pójdziesz ze mną na 18 do byłego przyjaciela?
- Jasne.- uśmiechnęła się do mnie szeroko.- Nie wiem po co pytasz skoro....
- Jest jedzenie i alkohol.- zaśmiałem się.
- No właśnie.- ją także rozbawiło. Cieszę się, że trafiłem na kogoś takiego jak ona. Ma takie poczucie humoru i dystans do siebie, a ciężko o taką.- A gdzie to?
- Maroco. Takie trochę wystawne miejsce.
- Mówisz to w taki sposób jakbym miała zrobić ci jakąś wieś.- mruknęła grzebiąc na półce. No ma rację, zabrzmiało to jakbym jej sugerował żeby się zachowała jakoś.
- Ej no, nie o to mi chodziło.
- Kumam.

kilka dni później...
   Zadzwoniłem do drzwi domu Blanki i otworzył mi jej tata.
- Dzień dobry.
- A no witam.- uścisnął moją dłoń i podałem mu wino.- Blanka jeszcze nie gotowa więc możesz pójść do niej. Drogę znasz.- przywitałem się z mamą dziewczyny i skierowałem się do pokoju.
- Hej.- zawołałem do psiaka, który jak mnie zobaczył schował się za biurko.
- Nadal się boi ludzi.- wychyliła się z łazienki.- Cześć.- pocałowała mnie.
- Ślicznie wyglądasz.- uśmiechnąłem się.
- Dzięki.- schyliła się do swojego psa.- Bądź grzeczna Tosia.
- Tosia?
- Nie miałam pomysłu, okey?- zaśmiała się.- Nauczyła się już siusiać na matę dla dzieci.
- Dumna matka?
- A jak! Idziemy?- wzięła torebkę i spojrzała na mnie.

   Rodzice Blanki są cudowni. Tak się uśmiałem, że szkoda mi było iść do tej restauracji. Byli także znajomi rodziny, którzy byli tak samo pozytywni, ale moja dziewczyna nie była zadowolona.
- Ej, nie obrażaj się.- spojrzała na mnie znad karty, w taki zimny sposób.
- Moi rodzice będą następnym razem zaklebnowani to może nie bądą mówić takich rzeczy.- mam nadzieję, że moi rodzice nie będą mówić takich kompromitujących rzeczy na mój temat.
- Blanka?- spytałem po chwili ciszy.
- Hm?
- Kocham cię.- dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło. Nie mam do nie wątów, że nie mówi mi tego. Miała przejebane z chłopakami więc nie ma co się jej dziwić. Będzie czas to sama mi powie.
   Długo po zjedzeniu siedzieliśmy i śmialiśmy się ze wszytskiego. Uwielabim spędzać z nią czas. Odprowadziłem ją pod dom, ale nie chciałem się z nią rozstawać.
- Było bardzo fajnie.- uśmiechnęła sie i uwiesiła ręce na moim karku.- Ale czy musimy chodzić w takie miejsca?
- Takie? To znaczy?
- Wiem kochanie, że masz dużo pieniędzy...- przerwałem jej.
- I co z tego?
- Nie chcę właśnie żebyś wydawał je na mnie.- zgarnąłem kosmyk z jej twarzy.
- Już ci mówiłem kiedyś. Jesteś taką dziewczyną, że zasługujesz na wszystko co najlepsze. Kocham cię.
- Doceniam to, ale...- znów jej nie dałem skończyć.
- Z czym ty masz problem? Inne dziewczyny byłby zadowlone z takich rzeczy, a ty tylko marudzisz.- momentalnie się od mnie oderwała.
- Sugerujesz mi, że nie jestem zadowolona ze związku z tobą?- ups... - Chyba za bardzo jesteś przyzywczajony, że każda leci na twój hajs. Szkoda jedynie, że do tej pory mnie trzymasz w tej kategori.
- Jezu... wkurzasz się o byle co.- warknąłem na co ona zrobiła duże oczy. Zanim ogarnąłem co ja odwalam, Blanka bez słowa weszła do domu. Mam przejebane...
 
   W domu od razu sprawdziłem czy Blanka jest dostępna. Coś czuję, że dziewczyna mnie zabije. Napisałem do niej:
M: jesteś?
M: przpraszam cię bo nie chodziło mi o coś takiego :/
Nie odpisywała mi dłużysz czas. Aż po kilku moich "przepraszam" odpisała:
B: napisz mi to na złotym papierze wartym kilka tysięcy to może pogadamy :)
M: no wybacz :( wiem że to źle zabmrziało :/ przperaszam cię <3
B: trujesz dupe... nie zachowuj się jak nadęty bufon oki?
M: czyli okey? :/
B: tak frajerze 
M: uff <3 
B: ale i tak cię wykastruje :)


od autorki: mam nadzieję, że nie ma masakry
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane

niedziela, 5 lutego 2017

14

Blanka

   Nie chcę się wkurzać o coś co nie ma dla mnie znaczenia. Przyzwyczaiłam się, że mówili na mnie szmata, puszczalska chociaż w ogóle tak nie było. No, ale cóż... Zawsze znajdzie się ktoś, kto postawi sobie za cel zniszczenie drugiej osoby. Szkoda mi jedynie Mikołaja bo musi znosić moje humorki.
   Po szkole poszedł ze mną na chwilę do galerii bo chciałam kupić balsam do ciała. Jadąc autobusem zauważyłam, że jedna dziewczyna mu się ciągle przygląda. On zadawał się nie zauważać tego. Jeszcze chwila i wyjdę z siebie. Nie jestem zazdrosna przecież... No dobra, jestem.
- Czy ta laska musi się tak gapić?- uniosłam jedną brew do góry.
- Jaka?- spojrzał w kierunku owej osoby. Blondyna od razu się uśmiechnęła do MOJEGO chłopaka, a ja stałam z miną jakby ktoś uderzył mnie patelnią.- Czy ty jesteś zazdrosna?- dźgnął mnie w żebra.
- Nie?- uniosłam wargę do góry.
- Jesteś.- wypiął mi język i znów dźgnął.
- Zrób to jeszcze raz a połamię ci tą łapę i wepchnę do gardła.- zagroziłam mu.
- Oh jeszcze będziesz mnie prosiła żebym użył tego palca, a wtedy będziesz piszczeć z radości.- on jest chory czy chory?
- No jak się nie ma czym innym zaspokoić dziewczyny to tak jest.- uu zgasiłam go.
- To było dobre.- dał mi buziaka w czoło. Uwielbiam jak to robi... To taki fajny gest, że chyba nigdy mi się nie znudzi.
- Mikołaj?- zaczęłam.
- Hm?- spojrzał na mnie taki wyluzowany.
- Przepraszam za moje humorki. Nie chcę się tak zachowywać bo wiem, że to wkurzające dla drugiej osoby.
- Oj przestań.- złapał mnie za rękę.- Wyobrażam sobie jak mógł cię wkurzyć więc spokojnie.- puścił do mnie oczko. Jaki on kochany jest...

   Wróciłam do domu i jeszcze nie było mojej mamy. Zastanawiałam się co mogę zjeść i z racji faktu, że w lodówce  nie było dużego wyboru włączyłam frytkownice. O tak, frytki to jest to!
   Kiedy nagrzewał się olej poszłam zmienić ubrania  i związać włosy. Jeju, od razu lepiej. Usiadłam w salonie przed telewizorem i włączyłam mój ulubiony serial czyli "Szkołę". Po ośmiu godzinach siedzenia pora obejrzeć jak inni spędzają czas w szkole i odmóżdżyć się. Patrząc na fabułę i ogólnie co się dzieje u nich mam wrażenie, że jednak moje liceum nie jest taką patolą.

   Standardowo po zjedzeniu zasnęłam na kanapie. Nie wiem ile bym spała, ale zostałam obudzona przez telefon.
- Halo?- ziewnęłam do komórki.
- No w końcu.- westchnął Mikołaj.
- O co chodzi?- poprawiłam włosy siadając na kanapie.
- Pisałem do ciebie i nie odpisywałaś. Myślałem, że coś się stało.- miał przejęty głos.
- Wybacz, przysnęło mi się.
- To dobrze.
- A co się tak zdenerwowałeś, kochanie?- jaki on uroczy.
- Zawsze nosisz przy dupie telefon i odpisujesz momentalnie.- wyjaśnił cicho.
- Aww. Kochany mój.- uśmiechnęłam się pod nosem.
- Moja droga. 22 mamy imprezę urodzinową u mojego kumpla.
- Miło, że pytasz mnie o zdanie.
- Ważne, że dużo alko będzie więc nie trzeba było się ciebie pytać.- zaśmiał się.
- Haha. Nie rób ze mnie alkoholiczki, downie.
- Dobra. A teraz uciekam bo Damian przyszedł na siłownie. Pa!- nawet nie dał mi nic powiedzieć bo się rozłączył. Jak ja nienawidzę jak tak robi..
   Po jego telefonie rozmyślałam nad dwiema opcjami. Pierwszą było dalsze spanie, a drugą wyjście pobiegać. Ostatecznie wygrało te drugie. Żeby nie było, że w tym związku tylko on jest aktywny.

   Ze słuchawkami w uszach pobiegłam w stronę parku. Mam swoją ulubioną trasę, która zajmuje mi może z 40 minut. W sam aby się rozruszać. Na początku jak zwykle narzekałam, że wyszłam w taką pogodę bo czułam jak odmarza mi tyłek...
   Kiedy robiłam sobie chwilę na szybki marsz miałam jeszcze 5 minut takim tempem do domu. Normalnie przebiegłabym to, ale słyszałam jak koło drzewa coś się rusza. Podeszłam zaciekawiona bliżej, a tam było kartonowe pudło z malutkim psem.
- Jezu...- spojrzałam na trzęsącego się z zimna szczeniaka i kucnęłam.- Cześć mały. Jaki ty chudziutki jesteś.- było mi go tak szkoda, że musiałam go zabrać do domu. Zdjęłam bluzę i włożyłam w nią sunie. - Może Beatka cię nie wyrzuci.

   Weszłam do domu zmarznięta, ale też zadowolona, że mu pomogłam.
- Jestem!- krzyknęłam i jak najszybciej chciałam wejść na górę, ale zatrzymała mnie mama.
- Zjesz coś?
- Nie.- odpowiedziałam stojąc do niej tyłem. Postawiłam stopę na schodku z nadzieją, że pójdę do pokoju, ale moja mała się obudziła i szczeknęła,- Kurwa.- szepnęłam.
- Co to jest?!- odwróciłam się do niej.
- Nie krzycz. Znalazłam ją w parku w kartonie. Miałam ja zostawić tam? W taką zimnice?- odwinęłam bluzę i mama od razu westchnęła.
- Boże jaki cudowny!
- Cudowna.- poprawiłam ją przez co spojrzała na mnie surowo.- Mogę ją zatrzymać? Zaszczepią ją, będę się o nią opiekować i w ogóle. Jeszcze dziś ją zawiozę do weterynarza.
- Niech ci będzie.- zgodziła się po chwili.- Ale on jest na twojej głowie.
- Ona.
- Nie przerywaj.- wskazała na mnie palcem.- Ja muszę pojechać do dziadków więc zostawię ci 200 zł i ją weźmiesz do weterynarza i kupisz potrzebne rzeczy.
- Kocham cię.- dałam jej buziaka i pobiegłam do pokoju. Położyłam maleństwo na łóżku i napisałam sms'a do Mikołaja "przyjedź szybko jak możesz :*".
   Szybko się ogarnęłam i poprawiłam makijaż. W tym samym momencie zadzwonił ktoś do drzwi. Zbiegłam po schodach żeby otworzyć, jak się okazało Mikołajowi.
- Hejka.- dałam mu buziaka. Pociągnęłam go do schodów.
- Mam nadzieję, że jesteś napalona i dlatego kazałaś mi przyjechać.- spojrzałam na niego z politowaniem.
- Chyba śnisz.- prychnęłam.- A teraz poznaj nasze dziecko!- otworzyłam drzwi a na środku podłogi była psia kupa.- Serio...- jak ten pies zlazł z tego łóżka?!
- Nie dobiegłaś do kibla?- patrząc w tej jeden punkt uderzyłam chłopaka i akurat wyszła psinka zwiewając.


od autorki: jest beznadziejny :/
ale chciałam coś dodać :( następne będą lepsze
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane