niedziela, 5 lutego 2017

14

Blanka

   Nie chcę się wkurzać o coś co nie ma dla mnie znaczenia. Przyzwyczaiłam się, że mówili na mnie szmata, puszczalska chociaż w ogóle tak nie było. No, ale cóż... Zawsze znajdzie się ktoś, kto postawi sobie za cel zniszczenie drugiej osoby. Szkoda mi jedynie Mikołaja bo musi znosić moje humorki.
   Po szkole poszedł ze mną na chwilę do galerii bo chciałam kupić balsam do ciała. Jadąc autobusem zauważyłam, że jedna dziewczyna mu się ciągle przygląda. On zadawał się nie zauważać tego. Jeszcze chwila i wyjdę z siebie. Nie jestem zazdrosna przecież... No dobra, jestem.
- Czy ta laska musi się tak gapić?- uniosłam jedną brew do góry.
- Jaka?- spojrzał w kierunku owej osoby. Blondyna od razu się uśmiechnęła do MOJEGO chłopaka, a ja stałam z miną jakby ktoś uderzył mnie patelnią.- Czy ty jesteś zazdrosna?- dźgnął mnie w żebra.
- Nie?- uniosłam wargę do góry.
- Jesteś.- wypiął mi język i znów dźgnął.
- Zrób to jeszcze raz a połamię ci tą łapę i wepchnę do gardła.- zagroziłam mu.
- Oh jeszcze będziesz mnie prosiła żebym użył tego palca, a wtedy będziesz piszczeć z radości.- on jest chory czy chory?
- No jak się nie ma czym innym zaspokoić dziewczyny to tak jest.- uu zgasiłam go.
- To było dobre.- dał mi buziaka w czoło. Uwielbiam jak to robi... To taki fajny gest, że chyba nigdy mi się nie znudzi.
- Mikołaj?- zaczęłam.
- Hm?- spojrzał na mnie taki wyluzowany.
- Przepraszam za moje humorki. Nie chcę się tak zachowywać bo wiem, że to wkurzające dla drugiej osoby.
- Oj przestań.- złapał mnie za rękę.- Wyobrażam sobie jak mógł cię wkurzyć więc spokojnie.- puścił do mnie oczko. Jaki on kochany jest...

   Wróciłam do domu i jeszcze nie było mojej mamy. Zastanawiałam się co mogę zjeść i z racji faktu, że w lodówce  nie było dużego wyboru włączyłam frytkownice. O tak, frytki to jest to!
   Kiedy nagrzewał się olej poszłam zmienić ubrania  i związać włosy. Jeju, od razu lepiej. Usiadłam w salonie przed telewizorem i włączyłam mój ulubiony serial czyli "Szkołę". Po ośmiu godzinach siedzenia pora obejrzeć jak inni spędzają czas w szkole i odmóżdżyć się. Patrząc na fabułę i ogólnie co się dzieje u nich mam wrażenie, że jednak moje liceum nie jest taką patolą.

   Standardowo po zjedzeniu zasnęłam na kanapie. Nie wiem ile bym spała, ale zostałam obudzona przez telefon.
- Halo?- ziewnęłam do komórki.
- No w końcu.- westchnął Mikołaj.
- O co chodzi?- poprawiłam włosy siadając na kanapie.
- Pisałem do ciebie i nie odpisywałaś. Myślałem, że coś się stało.- miał przejęty głos.
- Wybacz, przysnęło mi się.
- To dobrze.
- A co się tak zdenerwowałeś, kochanie?- jaki on uroczy.
- Zawsze nosisz przy dupie telefon i odpisujesz momentalnie.- wyjaśnił cicho.
- Aww. Kochany mój.- uśmiechnęłam się pod nosem.
- Moja droga. 22 mamy imprezę urodzinową u mojego kumpla.
- Miło, że pytasz mnie o zdanie.
- Ważne, że dużo alko będzie więc nie trzeba było się ciebie pytać.- zaśmiał się.
- Haha. Nie rób ze mnie alkoholiczki, downie.
- Dobra. A teraz uciekam bo Damian przyszedł na siłownie. Pa!- nawet nie dał mi nic powiedzieć bo się rozłączył. Jak ja nienawidzę jak tak robi..
   Po jego telefonie rozmyślałam nad dwiema opcjami. Pierwszą było dalsze spanie, a drugą wyjście pobiegać. Ostatecznie wygrało te drugie. Żeby nie było, że w tym związku tylko on jest aktywny.

   Ze słuchawkami w uszach pobiegłam w stronę parku. Mam swoją ulubioną trasę, która zajmuje mi może z 40 minut. W sam aby się rozruszać. Na początku jak zwykle narzekałam, że wyszłam w taką pogodę bo czułam jak odmarza mi tyłek...
   Kiedy robiłam sobie chwilę na szybki marsz miałam jeszcze 5 minut takim tempem do domu. Normalnie przebiegłabym to, ale słyszałam jak koło drzewa coś się rusza. Podeszłam zaciekawiona bliżej, a tam było kartonowe pudło z malutkim psem.
- Jezu...- spojrzałam na trzęsącego się z zimna szczeniaka i kucnęłam.- Cześć mały. Jaki ty chudziutki jesteś.- było mi go tak szkoda, że musiałam go zabrać do domu. Zdjęłam bluzę i włożyłam w nią sunie. - Może Beatka cię nie wyrzuci.

   Weszłam do domu zmarznięta, ale też zadowolona, że mu pomogłam.
- Jestem!- krzyknęłam i jak najszybciej chciałam wejść na górę, ale zatrzymała mnie mama.
- Zjesz coś?
- Nie.- odpowiedziałam stojąc do niej tyłem. Postawiłam stopę na schodku z nadzieją, że pójdę do pokoju, ale moja mała się obudziła i szczeknęła,- Kurwa.- szepnęłam.
- Co to jest?!- odwróciłam się do niej.
- Nie krzycz. Znalazłam ją w parku w kartonie. Miałam ja zostawić tam? W taką zimnice?- odwinęłam bluzę i mama od razu westchnęła.
- Boże jaki cudowny!
- Cudowna.- poprawiłam ją przez co spojrzała na mnie surowo.- Mogę ją zatrzymać? Zaszczepią ją, będę się o nią opiekować i w ogóle. Jeszcze dziś ją zawiozę do weterynarza.
- Niech ci będzie.- zgodziła się po chwili.- Ale on jest na twojej głowie.
- Ona.
- Nie przerywaj.- wskazała na mnie palcem.- Ja muszę pojechać do dziadków więc zostawię ci 200 zł i ją weźmiesz do weterynarza i kupisz potrzebne rzeczy.
- Kocham cię.- dałam jej buziaka i pobiegłam do pokoju. Położyłam maleństwo na łóżku i napisałam sms'a do Mikołaja "przyjedź szybko jak możesz :*".
   Szybko się ogarnęłam i poprawiłam makijaż. W tym samym momencie zadzwonił ktoś do drzwi. Zbiegłam po schodach żeby otworzyć, jak się okazało Mikołajowi.
- Hejka.- dałam mu buziaka. Pociągnęłam go do schodów.
- Mam nadzieję, że jesteś napalona i dlatego kazałaś mi przyjechać.- spojrzałam na niego z politowaniem.
- Chyba śnisz.- prychnęłam.- A teraz poznaj nasze dziecko!- otworzyłam drzwi a na środku podłogi była psia kupa.- Serio...- jak ten pies zlazł z tego łóżka?!
- Nie dobiegłaś do kibla?- patrząc w tej jeden punkt uderzyłam chłopaka i akurat wyszła psinka zwiewając.


od autorki: jest beznadziejny :/
ale chciałam coś dodać :( następne będą lepsze
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane

1 komentarz:

  1. Hej, przepraszam za tak długą nieobecność:(
    Biedna Blanka... to smutne, że faceci tak ją traktują (no, oprócz Mikołaja).
    Kocham poczucie humoru Mikołaja;)
    Rozdział świetny i czekam na następne:)
    Mari:*

    OdpowiedzUsuń