niedziela, 27 listopada 2016

11

Mikołaj 

- Chodź bo mi zachorujesz, a ja nie będę dymać do ciebie z lekami.- dałem jej buziaka w czoło i za ręce weszliśmy do środka. Wszyscy się uśmiechali na ten widok, a ekipa biła brawo. Sara pisnęła na nasz widok.
- Porwę twoją laskę bo wygląda tragicznie.
- Dzięki kochana.- mruknęła Blanka.
- Cichaj tam.- blondynka pociągnęła ją za rękę w stronę łazienki.
- No brawo stary.- powiedział Olek.
- Wyrwać Blankę.- Damian zaczął jeszcze raz bić brawo.
- Dziwię się bo tyle razy ją wkurwiałem.
- Czyli zakochana. Inaczej by nie pozwoliła ci na nic.
- Po pierwszej wpadce dałaby ci kosza.

   Po 5 minutach przyszła Sara, ale bez mojej dziewczyny. Uprzedzając moje pytanie powiedziała:
- Sandra i jej chłopak z nią gadają. Pierwszy dzień, a już zazdrosny.
- Od początku byłem.- przyznałem. Taka była prawda. Ciągle byłem o Blankę w jakimś stopniu zazdrosny. Czy to kiedy jakiś typ się za nią odwrócił czy też chłopacy ze szkoły gadali coś o niej na korytarzu. Nie byliśmy razem, a ja i tak się bałem, że ktoś mi ją zabierze.

   Około 23 miała czas tylko dla nas. Siedziała obok mnie pijąc piwo.
- Dziękuję wam za tą niespodziankę.- powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Nie ma za co.- zaśmiał się Damian.
- Serio się nie spodziewałaś?- spytał Olek.
- Ani trochę.
- Bo ona nie jest kumata.
- Sara downie.- rzuciła w nią poduszką z kanapy.- Bo złożyliście mi życzenia i jeszcze Mikołaj wczoraj z tymi kwiatami. Poza tym nie myślałam, że mnie tak lubicie.- złapała się teatralnie za serce przez co każdy się śmiał. Jak jej nie kochać? Ciągle trzymałem ją za rękę i nawet kiedy nie gadałem z nią, to delikatnie głaskałem dłoń Blanki.

   Niedługo miała wybić północ więc wyszliśmy wszyscy na taras. Kuba miał zająć się wystrzeleniem fajerwerków.
- Ja to bym już po karetkę dzwoniła.- powiedziała dziewczyna.
- Słyszałem!- wrzasnął.
- Miałeś słyszeć kretynie!
- Zgadzam się z tobą.- uśmiechnąłem się do niej. Przyciągnąłem do siebie dziewczynę i pocałowałem co było lekkim zaskoczeniem dla niej. Całowaliśmy się do momentu, w którym usłyszeliśmy dźwięk robionego zdjęcia.
- Wybaczcie, ale musiałam. Cudowny widok. Wy i w tle sztuczne ognie.- powiedziała Ola z naszej klasy.
- Podeślij mi.- uśmiechnęła się Blanka i wtuliła się we mnie. Ten rok będzie cudowny. Teraz czuję, że wszystko jest o wiele lepsze. Pocałowałem ją w czubek głowy.

- Ale zgony.- szepnęła przykrywając swoją przyjaciółkę kocem.
- Chodź już spać.- pociągnąłem ją do mojego pokoju i podałem swoją koszulkę. Szybko się przebrała i położyła obok mnie.
- Pięknie tu masz.- spojrzała na mnie.- Dziękuję za wszystko.
- Nie masz za co dziękować.- przysunąłem się do niej.
- Mam.- uśmiechnęła się uroczo.
- Zamknij się już.- zaśmiałem się i pocałowałem Blankę.- Kocham cię.- powiedziałem w przerwie na pocałunki.
   Wiem, że to głupie i żałosne gadanie. Fajnie jednak jak Blanka śpi w MOIM łóżku, przytulona do MOJEGO boku. Jeżeli znów coś zrobię albo ją stracę to idę na księdza. Obiecuję to wszystkim. Albo nie, palnę sobie w łeb z miejsca.

   Obudziłem się z lekkim kacem. Na szafce stała woda z cytryną. Jaka ona miła. Wypiłem szybko zawartość. A może to było zatrute bo Blanka i miły gest są lekko sprzeczne.
   Kiedy byłem przebrany i umyty poszedłem na dół. Nasza ekipa siedziała przy stole tak skacowana, że przez chwilę zrobiło mi się ich szkoda.
- Siema.- zawołałem do nich i podszedłem do mojej dziewczyna, która robiła jajecznice. Pocałowałem ją w policzek.
- Hejka. Siadaj i jedz.- uśmiechnęła się.- Herbaty? Kawy?
- Wody.- usłyszałem śmiech Blanki, ale spełniła moją prośbę.
- Dziękuję wam za wszystko!- krzyknęła.
- Nie drzyj mordy.- burknęła Sara.
- Kac morderca nie ma serca.- śmiała się.
- Tak jak ty.- powiedziałem jedząc.
- A no ba.-wypięła język.

   Wszyscy zmyli się po dwunastej. Umówiłem się z Blanką na jutro. Jak dobrze, że jeszcze mamy dzień wolny. Nie dałbym rady iść  do szkoły. Mama napisała, że u niech okey i żebym żałował zostania w Polsce. Gdybym pojechał, popełniłbym błąd życia. Nie wyobrażam sobie jechać z nimi. Mam wrażenie, że w końcu jestem szczęśliwy i nic tego nie zmieni.

   Zrobiłem sobie na obiad kurczaka na parze z warzywami. Stwierdziłem, że jest w domu syf więc napisałem do naszej gosposi z pytaniem czy mogłaby przyjść jutro. Na szczęście się zgodziła bo nie chciałbym sprzątać tego sam przed przyjazdem rodzicieli. W sumie gdybym sam to zrobił to byłby większy bałagan, a wolałbym tego uniknąć. W końcu pani Grażynka miałaby więcej sprzątania. Jednak myślę i jestem uczynny.

od autorki: nic się nie dzieję :/
na prawdę było mi tak ciężko napisać ten rozdział,
po jakimś czasie wyczerpały się pomysły,
ale będę dalej pisać!
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane=nowy rozdział 

poniedziałek, 21 listopada 2016

10


Blanka

  Od rana chodziłam taka zadowolona. Dziś była impreza u Mikołaja. Szczerze? Nie wiem czy bardziej czekam żeby się napić czy zobaczyć chłopaka. Wczoraj tak mnie zaskoczył. Mikołaj umie  zdziwić, ale to w pozytywnym sensie.
   Mama zawołała mnie na obiad, a ja o mało co nie zabiłam się na schodach. Kto do cholery poleruje schody?!
- Jedz żeby mieć dobrą bazę do picia.- zaśmiał się tata.
- Domyśliłam się tego sama.- odparłam tak, że rodzice odebrali to jako żart. Eh, jeszcze się nie nauczyli.
- Spodziewałaś się tego chłopaka wczoraj?- spytała rodzicielka.
- A w życiu. Jakbym wiedziała to w takim stanie bym się nie pokazała.
- Ale nie uciekł.- moi rodzice są kochani, ale też dziwni. Albo żartują albo są tacy surowi jakby nigdy młodzi nie byli. Czasami się zastanawiam czy ich nie ominęło prawdziwe życie.

  Szykowałam się nie wiadomo ile, a i tak ledwo zdążyłam na taksówkę. Szybko wsiadłam do auta gdzie była Sara.
- Hej, kochana. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że prezent dostaniesz po czasie?
- No przestań. Nic nie kupuj.- powiedziałam poważnie.- Gdzie twoja druga połówka?
- Dojedzie już do Mikołaja. Mama go jeszcze zmusiła do odwiedzin babci.- całą drogę opowiadałam jej o wizycie Miko i była zaskoczona takim gestem. Chyba serio coś do niego czuję... Od kiedy ja w ogóle gadam o chłopakach? Coś ze mną nie tak? Starzeje się zbyt szybko najwidoczniej.

- To jego dom?!- powiedziałam do Sary kiedy wysiadłyśmy pod willą.
- Sztos.- odpowiedziała,
- Widać po nim, że ma kasę, ale nie sądziłam, że aż tyle.- weszłyśmy do środka, ale było pusto jeszcze. Zanim krzyknęłam "hej" do Mikołaja rozległ się huk, w górę poleciała serpentyna i ludzie nie wiadomo skąd zaczęli śpiewać sto lat. Tak mi zaskoczyli, że miałam łzy w oczach.
- To od nas małpo.- blondyna mi wkręcała, że dostanę coś po nowym roku bo musi mieć kasę. Cwaniara...
- Jak u babci?- zaśmiałam się do Olka i ich przytuliłam. Byli tu wszyscy, których sama bym zaprosiła. Jedni dawali prezenty pojedynczo, a inni się składali po kilka osób. Na sam koniec przyszedł Mikołaj.
- Wszystkiego najlepszego.- mocno mnie przytuli i dał buziaka bardzo blisko ust. Kilka milimetrów niżej i mógłby być cudownie, kurde no..- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się i zajrzałam do torby. Zamarłam. Było to pudełeczko Korsa i ten zegarek, który tak chciałam.- Mikołaj...
- Nie podoba Ci się już? Wolałabyś nowszy? Oddam i kupię ci nowy.
- Przestań. Jest piękny, ale drogi...
- Oj tam- machnął ręką - To nic takiego dla mnie. Późnej mi się odwdzięczysz.- przyciągnął mnie w pasie. Poczułam jakby chciał mnie tym kupić, a zapłatą miało by być...
- Dla ciebie może to nic, ale dla mnie za dużo.- powiedziałam ostrym tonem.- Uważasz, że możesz wszystko bo jesteś bogaty? Jak nie ciągle zaproszenia to zegarek za 1500 zł? Możesz go oddać.- wcisnęłam mu to w ręce i poszłam na dwór.  Przegiął. Zachował się jak jakiś sponsor. Zaczynałam coś czuć i myślałam, że on także. Widocznie szukał tylko zabawki. Może nie powinnam się unosić, ale widział, że tego nie lubię! Obiecał, że już tak nie będzie robił. Powinien wiedzieć, że jeszcze tekstem "odwdzięczysz się później" poczuje się jak dziwka. Cholera jasna! Dlaczego jak jest dobrze to coś się musi psuć?

w tym samym czasie 
   Czy ja zawsze muszę coś zjebać?- podszedłem do ekipy.
- Co jest?- spytał Olek.
- Wkurwiła się i wyszła... Schowasz? Idę jej poszukać.- podałem Sarze pudełko żeby ktoś tego nie zniszczył.
- Jasne. Idź jej powiedzieć.
- Co niby?- zdziwiła mnie.
- Że ją kochasz?
- Skąd...
- Skąd wiem? Widzę to. A teraz leć.- popchnęła mnie.- Trzymamy kciuki.- wziąłem swoją kurtkę i poszedłem na tras. Stała tyłem i trzęsła się z zimna. Co za uparte dziecko.


- Masz.- położył mi kurtkę na ramieniu.
- To też sobie weź.- warknęłam.
- Dasz mi się wytłumaczyć? - spojrzałam na niego z łzami w oczach, ale uległam jak widziałam jego przejęcie. Przez Mikołaja zaczęłam pokazywać uczucia, o których sama zapomniałam.
- 5 minut.
- To nie tak, że chcę wyrwać cię na pieniądze albo być twoim sponsorem.- prychnęłam. - Kupiłem ci to bo widziałem jak ci się spodobał i jak cię uszczęśliwi. Chce żebyś zawsze była szczęśliwa i to dzięki mnie. Chcę ci pokazać jak ktoś zakochany traktuje drugą osobę. Pokazać ci, że cię kocham i że mi zależy. Już tego pierwszego dnia mi się spodobałaś. Zakochałem się... Wiem jakie masz zdanie o chłopakach, wiem jak on cię zranił i ile cierpiałaś. Proszę daj mi szansę żeby ci to wszystko udowodnić. Kocham cie i chcę z tobą być.- łza spłynęła mi  po policzku. Tak mnie zaskoczył, że rzuciłam się na niego i pocałowałam go.- Dasz mi szansę? Spróbujemy być razem?
- Tak. Też coś czuję do ciebie, ale chyba boję się przyznać przed samą sobą.- spuściłam głowę.- Przepraszam za te krzyki.- ujął moją twarz w dłonie przez co musiałam się spojrzeć na niego.
- Miałaś prawo.- oparł swoje czoło o moje.- Nie musisz mi od razu mówić, będziesz pewna powiesz.
- Dziękuję.- wtuliłam się w niego.
- Za co?- zdziwił się.
- Za imprezę, za to co powiedziałeś i za zrozumienie.
- Nie masz za co dziękować, ale proszę. Przyjmij ten prezent.
- Ostatni raz.- zgodziłam się niechętnie.- Jak będziesz miał 18 to ja nie wiem...
- Przestań downie.- zaśmiał się, a ja wtuliłam się mocniej.

od autorki: i jak? podoba się?
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane=nowy rozdział 

piątek, 11 listopada 2016

9

Mikołaj 

   Znów udało mi się zaskoczyć Blankę. Tak na serio, tym misiem się chciałem bronić. Byłem niemalże pewny ataku na dzień dobry. To by było bardzo w jej stylu. Niby urocza, ale cholernie słowna i wyszczekana.
   Zdziwiło mnie jej wyznanie i w sumie ucieszyło. Ona mi zaufała, a to najważniejsze i teraz mam jakiekolwiek szanse na świrowanie z dziewczyną. Żebym tylko teraz niczego nie spieprzył. Bo ostatnio bardzo mi to weszło w nawyk. Chyba strasznie zaczyna mi zależeć skoro aż tak się przejmuję.

   W niedzielę zawołałem Damiana do mnie na siłownie i gadaliśmy o ostatnim tygodniu. Jest dla mnie jak przyjaciel więc chciałem mu się wygadać.
- Ej, no to sztos, że wszystko ci powiedziała.
- Tak myślisz?- spojrzałem na chłopaka.
- No jasne. Znaczy ona czasami za bardzo się żali, ale całości nikomu nie gada.- napił się wody.
- Chyba mi się w chuj spodobała..
- Dam ci przyjacielską radę.- uśmiechnął się.- Nie okazuj tego, że jest ci jej szkoda bo będziesz spalony. Traktuj ją tak jak zawsze to ocalisz życie i męskość.- Blanka w sumie jest zdolna do wszystkiego i nic by mnie nie zaskoczyło z jej strony.- Trzymam kciuki za was.
- Nie dziękuję.

   Szybko leci ten czas. Już grudzień, koniec semestru i święta. Do tej pory idzie mi bardzo dobrze z Blanką. Dużo piszemy i wychodzimy gdzieś jako "przyjaciele". Czasami sami, czasami ekipą. Z nią ten czas tak mija, że jestem w szoku. Nawet nie mogę się do końca cieszyć jej obecnością...

   Jeszcze dwa dni szkoły i przerwa świąteczna. Była akurat kolejna wychowawcza. Blanka położna prawie na mnie i przeglądała instagrama. Typowa wychowawcza. Nic na niej nie robimy, ale to dobrze. Nie chciałoby mi się słuchać o bezpieczeństwie pod czas świąt i innych duperelach.
- Jezu jaki śliczny. - jęknęła na widok złotego zegarka Michaela Korsa. Pokazała go Sarze.
- No cudo.- przyznała.
- Kiedyś go kupię. - westchnęła i oglądała dalej.
- I zgubisz.- powiedział Damian.
- Ty zgubiłeś dawno mózg i co?- wytknęła mu język, a ja się zacząłem śmiać. Spojrzała na mnie.- Nie trzęś się tak bo mnie wszystko boli.- uśmiechnęła się szeroko.

- Blanka, słońce.- pisnęła Sara.
- Hm?- nie odrywała wzorku od szafki.
- Poszłabyś mi do sklepu po podpaski?- o mało co się nie zaśmiałem.
- Boże dziewczyno!- trzasnęła drzwiczkami i wyciągnęła dłoń po kasę.- Nadal się wstydzisz?
- Bo tam są ludzie ze szkoły.- dała jej pieniądze. Szatynka mrucząc coś pod nosem poszła do sklepu w samym swetrze. Będzie chora...
- Ona jest taka głupia.- pokręciła głową z uśmiechem, a my spojrzeliśmy z chłopakiem najpierw na siebie, a później na nią.- No miałam się jakoś jej pozbyć.
- A no fakt, zapomniałbym. Trzeba jej ogarnąć imprezę niespodziankę.- powiedział Damian.- Skoro niedługo ma urodziny.
- No.- przyznała blondyna.- Ale jak?
- Moi rodzice lecą do Szwajcarii na sylwestra więc chata wolna. Powiemy jej, że to zwykły sylwester.
- Mikołaj geniuszu- Sara przybiła ze mną piątkę.- Zaraz założę czat grupowy i się zgadamy.
- Idealnie. Urodziny ma dzień przed sylwkiem więc kozak.- ależ ja jestem mądry. Zaklaskałem sobie w myślach z tego wszystkiego. Należało mi się.

   Po siłowni wziąłem prysznic i włączyłem laptopa. Momentalnie miałem spam od ludzi odnośnie tej imprezy. Zaproszeni są ludzie z klasy (ale ci co się z nimi Blanka dogaduje) oraz jakieś pojedyncze osoby z gimnazjum szatynki. Wszystkim zajęła się Sara.
S: No to ideolo, Miko nam napisze o której dokładnie i poda adres :D
M: Ja w domu wszystko ogarnę sam... znaczy z Damianem
D: TA?!
M: Ta haha 
  Inni się jakoś nie udzielali. Jedynie pisali czy będą czy nie. W sumie i tak wiadomo, że organizuje to nasza trójka więc bez sensu by się mieszali.

   Dzień przed Sylwestrem zrobiłem Blance małą niespodziankę bo miała urodziny. Stałem pod jej drzwiami z bukietem róż i czekoladą czekając aż mi otworzy.
- Dzień dobry.- uśmiechnąłem się kiedy zobaczyłem jej mamę.
- O, witam.- odwzajemniła.- Już wołam.- odwróciła się do schodów.- Kochanie! Zejdź szybko.- słychać było huk drzwi, a za chwilę jej głos.
- Jeśli znów jakaś durna rekla...- zaśmiałem się kiedy stanęła jak wryta totalnie nieogarnięta. Widok cudowny. Kok, dresy i maseczka na twarzy. Jej mama odeszła, a mnie dziewczyna zawołała do pokoju.
- Wszystkiego najlepszego.- przytuliłem ją.- Nie zmieniaj się, chociaż mogłabyś być ciutek milsza.
- Jezu, dziękuję.- mocniej do mnie przywarła łapiąc za szyję.- Nie musiałeś no.- dałem jej to wszystko.- Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki. Lecę na zakupy jeszcze, a ty się tu upiększaj.- przejechałem palcem po masce.- Fuu.
- Mało śmieszne.- odprowadziła mnie do drzwi.
- Więc do jutro, brudasie.- przytuliłem ją jeszcze raz i dałem buziaka w czubek głowy gdzie nie było maski.- Jeszcze raz najlepszego.
- Do jutra.- znów posłała mi taki uśmiech, że miękły nogi. Nie wiem czy mi się tak zdaje czy nie, ale nie obdarza nikogo innego nim z tego co zauważyłem. Jutro będzie dobra impreza.

   Robiłem z Damianem ostatnie zakupy i gadaliśmy.
- Mogłeś jej jutro dać, a nie.- stwierdził.
- Na jutro mam coś lepszego. A tak żeby się niczego nie spodziewała.- pomógł mi wszystko zapakować do auta mamy, która jak się okazało też robiła zakupy w galerii.
- Domu nie rozwalcie tylko.- zaśmiała się.
- Wiemy.

od autorki: wiem, masakra :(
przepraszam, że są krótkie, ale aktualnie mam
trochę ciężki czas w życiu :/
obiecuję poprawę <3
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane=nowy rozdział