Blanka
Od rana chodziłam taka zadowolona. Dziś była impreza u Mikołaja. Szczerze? Nie wiem czy bardziej czekam żeby się napić czy zobaczyć chłopaka. Wczoraj tak mnie zaskoczył. Mikołaj umie zdziwić, ale to w pozytywnym sensie.Mama zawołała mnie na obiad, a ja o mało co nie zabiłam się na schodach. Kto do cholery poleruje schody?!
- Jedz żeby mieć dobrą bazę do picia.- zaśmiał się tata.
- Domyśliłam się tego sama.- odparłam tak, że rodzice odebrali to jako żart. Eh, jeszcze się nie nauczyli.
- Spodziewałaś się tego chłopaka wczoraj?- spytała rodzicielka.
- A w życiu. Jakbym wiedziała to w takim stanie bym się nie pokazała.
- Ale nie uciekł.- moi rodzice są kochani, ale też dziwni. Albo żartują albo są tacy surowi jakby nigdy młodzi nie byli. Czasami się zastanawiam czy ich nie ominęło prawdziwe życie.
Szykowałam się nie wiadomo ile, a i tak ledwo zdążyłam na taksówkę. Szybko wsiadłam do auta gdzie była Sara.
- Hej, kochana. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że prezent dostaniesz po czasie?
- No przestań. Nic nie kupuj.- powiedziałam poważnie.- Gdzie twoja druga połówka?
- Dojedzie już do Mikołaja. Mama go jeszcze zmusiła do odwiedzin babci.- całą drogę opowiadałam jej o wizycie Miko i była zaskoczona takim gestem. Chyba serio coś do niego czuję... Od kiedy ja w ogóle gadam o chłopakach? Coś ze mną nie tak? Starzeje się zbyt szybko najwidoczniej.
- To jego dom?!- powiedziałam do Sary kiedy wysiadłyśmy pod willą.
- Sztos.- odpowiedziała,
- Widać po nim, że ma kasę, ale nie sądziłam, że aż tyle.- weszłyśmy do środka, ale było pusto jeszcze. Zanim krzyknęłam "hej" do Mikołaja rozległ się huk, w górę poleciała serpentyna i ludzie nie wiadomo skąd zaczęli śpiewać sto lat. Tak mi zaskoczyli, że miałam łzy w oczach.
- To od nas małpo.- blondyna mi wkręcała, że dostanę coś po nowym roku bo musi mieć kasę. Cwaniara...
- Jak u babci?- zaśmiałam się do Olka i ich przytuliłam. Byli tu wszyscy, których sama bym zaprosiła. Jedni dawali prezenty pojedynczo, a inni się składali po kilka osób. Na sam koniec przyszedł Mikołaj.
- Wszystkiego najlepszego.- mocno mnie przytuli i dał buziaka bardzo blisko ust. Kilka milimetrów niżej i mógłby być cudownie, kurde no..- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się i zajrzałam do torby. Zamarłam. Było to pudełeczko Korsa i ten zegarek, który tak chciałam.- Mikołaj...
- Nie podoba Ci się już? Wolałabyś nowszy? Oddam i kupię ci nowy.
- Przestań. Jest piękny, ale drogi...
- Oj tam- machnął ręką - To nic takiego dla mnie. Późnej mi się odwdzięczysz.- przyciągnął mnie w pasie. Poczułam jakby chciał mnie tym kupić, a zapłatą miało by być...
- Dla ciebie może to nic, ale dla mnie za dużo.- powiedziałam ostrym tonem.- Uważasz, że możesz wszystko bo jesteś bogaty? Jak nie ciągle zaproszenia to zegarek za 1500 zł? Możesz go oddać.- wcisnęłam mu to w ręce i poszłam na dwór. Przegiął. Zachował się jak jakiś sponsor. Zaczynałam coś czuć i myślałam, że on także. Widocznie szukał tylko zabawki. Może nie powinnam się unosić, ale widział, że tego nie lubię! Obiecał, że już tak nie będzie robił. Powinien wiedzieć, że jeszcze tekstem "odwdzięczysz się później" poczuje się jak dziwka. Cholera jasna! Dlaczego jak jest dobrze to coś się musi psuć?
w tym samym czasie
Czy ja zawsze muszę coś zjebać?- podszedłem do ekipy.
- Co jest?- spytał Olek.
- Wkurwiła się i wyszła... Schowasz? Idę jej poszukać.- podałem Sarze pudełko żeby ktoś tego nie zniszczył.
- Jasne. Idź jej powiedzieć.
- Co niby?- zdziwiła mnie.
- Że ją kochasz?
- Skąd...
- Skąd wiem? Widzę to. A teraz leć.- popchnęła mnie.- Trzymamy kciuki.- wziąłem swoją kurtkę i poszedłem na tras. Stała tyłem i trzęsła się z zimna. Co za uparte dziecko.
- Masz.- położył mi kurtkę na ramieniu.
- To też sobie weź.- warknęłam.
- Dasz mi się wytłumaczyć? - spojrzałam na niego z łzami w oczach, ale uległam jak widziałam jego przejęcie. Przez Mikołaja zaczęłam pokazywać uczucia, o których sama zapomniałam.
- 5 minut.
- To nie tak, że chcę wyrwać cię na pieniądze albo być twoim sponsorem.- prychnęłam. - Kupiłem ci to bo widziałem jak ci się spodobał i jak cię uszczęśliwi. Chce żebyś zawsze była szczęśliwa i to dzięki mnie. Chcę ci pokazać jak ktoś zakochany traktuje drugą osobę. Pokazać ci, że cię kocham i że mi zależy. Już tego pierwszego dnia mi się spodobałaś. Zakochałem się... Wiem jakie masz zdanie o chłopakach, wiem jak on cię zranił i ile cierpiałaś. Proszę daj mi szansę żeby ci to wszystko udowodnić. Kocham cie i chcę z tobą być.- łza spłynęła mi po policzku. Tak mnie zaskoczył, że rzuciłam się na niego i pocałowałam go.- Dasz mi szansę? Spróbujemy być razem?
- Tak. Też coś czuję do ciebie, ale chyba boję się przyznać przed samą sobą.- spuściłam głowę.- Przepraszam za te krzyki.- ujął moją twarz w dłonie przez co musiałam się spojrzeć na niego.
- Miałaś prawo.- oparł swoje czoło o moje.- Nie musisz mi od razu mówić, będziesz pewna powiesz.
- Dziękuję.- wtuliłam się w niego.
- Za co?- zdziwił się.
- Za imprezę, za to co powiedziałeś i za zrozumienie.
- Nie masz za co dziękować, ale proszę. Przyjmij ten prezent.
- Ostatni raz.- zgodziłam się niechętnie.- Jak będziesz miał 18 to ja nie wiem...
- Przestań downie.- zaśmiał się, a ja wtuliłam się mocniej.
od autorki: i jak? podoba się?
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane=nowy rozdział
aaaaaaaaaaaa! <3
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny:) Tak się cieszę że wreszcie powiedzieli sobie że się sobie podobają! To było mega słodkie♡
Błagam o next jak najszybciej bo nie wytrzymam!
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny;)
Mari:)))
PS.: Zapraszam do siebie:
Whenthedreacomestrue.blogspot.com