piątek, 11 listopada 2016

9

Mikołaj 

   Znów udało mi się zaskoczyć Blankę. Tak na serio, tym misiem się chciałem bronić. Byłem niemalże pewny ataku na dzień dobry. To by było bardzo w jej stylu. Niby urocza, ale cholernie słowna i wyszczekana.
   Zdziwiło mnie jej wyznanie i w sumie ucieszyło. Ona mi zaufała, a to najważniejsze i teraz mam jakiekolwiek szanse na świrowanie z dziewczyną. Żebym tylko teraz niczego nie spieprzył. Bo ostatnio bardzo mi to weszło w nawyk. Chyba strasznie zaczyna mi zależeć skoro aż tak się przejmuję.

   W niedzielę zawołałem Damiana do mnie na siłownie i gadaliśmy o ostatnim tygodniu. Jest dla mnie jak przyjaciel więc chciałem mu się wygadać.
- Ej, no to sztos, że wszystko ci powiedziała.
- Tak myślisz?- spojrzałem na chłopaka.
- No jasne. Znaczy ona czasami za bardzo się żali, ale całości nikomu nie gada.- napił się wody.
- Chyba mi się w chuj spodobała..
- Dam ci przyjacielską radę.- uśmiechnął się.- Nie okazuj tego, że jest ci jej szkoda bo będziesz spalony. Traktuj ją tak jak zawsze to ocalisz życie i męskość.- Blanka w sumie jest zdolna do wszystkiego i nic by mnie nie zaskoczyło z jej strony.- Trzymam kciuki za was.
- Nie dziękuję.

   Szybko leci ten czas. Już grudzień, koniec semestru i święta. Do tej pory idzie mi bardzo dobrze z Blanką. Dużo piszemy i wychodzimy gdzieś jako "przyjaciele". Czasami sami, czasami ekipą. Z nią ten czas tak mija, że jestem w szoku. Nawet nie mogę się do końca cieszyć jej obecnością...

   Jeszcze dwa dni szkoły i przerwa świąteczna. Była akurat kolejna wychowawcza. Blanka położna prawie na mnie i przeglądała instagrama. Typowa wychowawcza. Nic na niej nie robimy, ale to dobrze. Nie chciałoby mi się słuchać o bezpieczeństwie pod czas świąt i innych duperelach.
- Jezu jaki śliczny. - jęknęła na widok złotego zegarka Michaela Korsa. Pokazała go Sarze.
- No cudo.- przyznała.
- Kiedyś go kupię. - westchnęła i oglądała dalej.
- I zgubisz.- powiedział Damian.
- Ty zgubiłeś dawno mózg i co?- wytknęła mu język, a ja się zacząłem śmiać. Spojrzała na mnie.- Nie trzęś się tak bo mnie wszystko boli.- uśmiechnęła się szeroko.

- Blanka, słońce.- pisnęła Sara.
- Hm?- nie odrywała wzorku od szafki.
- Poszłabyś mi do sklepu po podpaski?- o mało co się nie zaśmiałem.
- Boże dziewczyno!- trzasnęła drzwiczkami i wyciągnęła dłoń po kasę.- Nadal się wstydzisz?
- Bo tam są ludzie ze szkoły.- dała jej pieniądze. Szatynka mrucząc coś pod nosem poszła do sklepu w samym swetrze. Będzie chora...
- Ona jest taka głupia.- pokręciła głową z uśmiechem, a my spojrzeliśmy z chłopakiem najpierw na siebie, a później na nią.- No miałam się jakoś jej pozbyć.
- A no fakt, zapomniałbym. Trzeba jej ogarnąć imprezę niespodziankę.- powiedział Damian.- Skoro niedługo ma urodziny.
- No.- przyznała blondyna.- Ale jak?
- Moi rodzice lecą do Szwajcarii na sylwestra więc chata wolna. Powiemy jej, że to zwykły sylwester.
- Mikołaj geniuszu- Sara przybiła ze mną piątkę.- Zaraz założę czat grupowy i się zgadamy.
- Idealnie. Urodziny ma dzień przed sylwkiem więc kozak.- ależ ja jestem mądry. Zaklaskałem sobie w myślach z tego wszystkiego. Należało mi się.

   Po siłowni wziąłem prysznic i włączyłem laptopa. Momentalnie miałem spam od ludzi odnośnie tej imprezy. Zaproszeni są ludzie z klasy (ale ci co się z nimi Blanka dogaduje) oraz jakieś pojedyncze osoby z gimnazjum szatynki. Wszystkim zajęła się Sara.
S: No to ideolo, Miko nam napisze o której dokładnie i poda adres :D
M: Ja w domu wszystko ogarnę sam... znaczy z Damianem
D: TA?!
M: Ta haha 
  Inni się jakoś nie udzielali. Jedynie pisali czy będą czy nie. W sumie i tak wiadomo, że organizuje to nasza trójka więc bez sensu by się mieszali.

   Dzień przed Sylwestrem zrobiłem Blance małą niespodziankę bo miała urodziny. Stałem pod jej drzwiami z bukietem róż i czekoladą czekając aż mi otworzy.
- Dzień dobry.- uśmiechnąłem się kiedy zobaczyłem jej mamę.
- O, witam.- odwzajemniła.- Już wołam.- odwróciła się do schodów.- Kochanie! Zejdź szybko.- słychać było huk drzwi, a za chwilę jej głos.
- Jeśli znów jakaś durna rekla...- zaśmiałem się kiedy stanęła jak wryta totalnie nieogarnięta. Widok cudowny. Kok, dresy i maseczka na twarzy. Jej mama odeszła, a mnie dziewczyna zawołała do pokoju.
- Wszystkiego najlepszego.- przytuliłem ją.- Nie zmieniaj się, chociaż mogłabyś być ciutek milsza.
- Jezu, dziękuję.- mocniej do mnie przywarła łapiąc za szyję.- Nie musiałeś no.- dałem jej to wszystko.- Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki. Lecę na zakupy jeszcze, a ty się tu upiększaj.- przejechałem palcem po masce.- Fuu.
- Mało śmieszne.- odprowadziła mnie do drzwi.
- Więc do jutro, brudasie.- przytuliłem ją jeszcze raz i dałem buziaka w czubek głowy gdzie nie było maski.- Jeszcze raz najlepszego.
- Do jutra.- znów posłała mi taki uśmiech, że miękły nogi. Nie wiem czy mi się tak zdaje czy nie, ale nie obdarza nikogo innego nim z tego co zauważyłem. Jutro będzie dobra impreza.

   Robiłem z Damianem ostatnie zakupy i gadaliśmy.
- Mogłeś jej jutro dać, a nie.- stwierdził.
- Na jutro mam coś lepszego. A tak żeby się niczego nie spodziewała.- pomógł mi wszystko zapakować do auta mamy, która jak się okazało też robiła zakupy w galerii.
- Domu nie rozwalcie tylko.- zaśmiała się.
- Wiemy.

od autorki: wiem, masakra :(
przepraszam, że są krótkie, ale aktualnie mam
trochę ciężki czas w życiu :/
obiecuję poprawę <3
czytasz=komentujesz/klikasz przeczytane=nowy rozdział

2 komentarze:

  1. Hej,
    Wcale nie masakra! Rozdział super jak zawsze!
    Mikołaj jest taaaaaki słooooodki, że aż się rozpływam...
    Nie mogę doczekać się tej imprezy urodzinowej Blanki, która jest naprawdę super dziewczyną i już przestała mnie denerwować:)
    Pozdrawiam, życzę dużo weny I czekam na next!
    Mari:)))

    OdpowiedzUsuń